sobota, 28 września 2013

zaskoczenia



Dwa tygodnie instalowania się w nowym miejscu przynoszą zaskoczenia albo wyciągają z zakamarków pamięci urywki wspomnień i powodują myśl "już zapomniałam, jak tu jest". Jakie zaskoczenia? O, takie:


- sklepy rowerowe otwarte od poniedziałku do czwartku od 10 do 18. W piątek krócej. W sobotę zamknięte, mimo że otwarte (tzn. na stronie podana jest informacja o sobotnich godzinach otwarcia, a w realu okazuje się, że wtedy właśnie sklep jest zamknięty na cztery spusty, krata spuszczona, pozamiatane).

Za co oni kupują te wszystkie rowery, których na ulicach jest mnóstwo, skoro mogą to zrobić jedynie w godzinach, w których powinni pracować?


- w wyżej wymienionym sklepie (jak już dopadłam klamki o 17.45 w poniedziałek) przemiły chłopak wyciągnął mi z końca magazynu rower, który sobie wypatrzyłam na stronie, ostrzegając że "wiesz, chyba będzie na ciebie za mały" i nie usiłował mi go wcisnąć, tylko po prostu powiedział "Nie będzie ci się wygodnie jeździć, przyjdź w przyszłym tygodniu, może się coś pojawi"


- kelnerka w zagłębiu klubowym podeszła do stolika po 20 minutach czekania (mimo że wcześniej byłam przy barze i powiedziano mi, że ktoś podejdzie. No faktycznie, ktoś w końcu podszedł.) z pytaniem czy tylko wyszliśmy zapalić, czy chcemy zamówić. Po złożeniu zamówienia nie było jej kolejne 20 minut, więc i nas już nie było.


- kierowca samochodu w małej, jednokierunkowej uliczce widząc, że stoję na chodniku i patrzę na drugą stronę ulicy zatrzymuje się i mnie przepuszcza zanim wykonam jakikolwiek ruch świadczący o chęci przekroczenia jezdni


- kierowca autobusu, którego na pętli zapytałam, gdzie mam wysiąść, żeby się dostać do szpitala Bajcsy-Zsilinszky'ego, mówiący przez megafon na cały autobus: „Pani, która chciała do szpitala in Bajcsy-Zsilinszky'ego, powinna tu wysiąść, przejść na drugą stronę ulicy i skręcić w lewo.”


- otwarcie zwykłego konta w banku (bez lokaty, kredytu, debetu ani innych cudów) zajmuje (uwaga!) godzinę i dziesięć minut i kończy się ustaleniem, że dostęp przez internet uruchomimy następnym razem, bo ja już naprawdę muszę do pracy. Zaznaczam, że czas nie była absolutnie spowodowany moim obywatelstwem, brakiem lakcímkártya (karty zamieszkania) czy w ogóle moją sytuacją. Dociera do mnie też ta smutna prawda, że:

1. za wypłatę z bankomatu (własnego banku) się płaci

2. za wypłatę z obcego bankomatu płaci się jeszcze więcej

3. za wypłatę w okienku płaci się najwięcej

4. jak donoszą ci, którzy dostają pensję w euro - za wymianę w bankomacie płaci się 0,3% transakcji

5. za przelewy się płaci.

To oznacza, że po dziesięciu latach życia prawie bezgotówkowego należy się przestawić na poprzednie tory


- ogrzewanie w mieszkaniu zostaje włączone w połowie września przy temperaturze za zewnątrz w ciągu dnia około 20 stopni, zaś w nocy około 15.


- wychodząc na spacer można natknąć się przy śmietniku na zabytki dziennikarstwa sprzed 35 lat! Numery "Népszabadság", "Mozgó világ" i "Szovjet irodalom" z 79 roku! Na kilogramy!!!






















- idąc na spacer w innym kierunku można zauważyć na murze swojsko brzmiące "Nic o nas bez nas":






- itd, itd...

8 komentarzy:

  1. Nie narzekaj, nie narzekaj. Przynajmniej jest tam IKEA, o HMie nie wspomnę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A Budapeszt jest przyjazny rowerzystom? Bo jakoś mi się nie kojarzy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kubu - jest bardzo. Nawet organizatorzy Masy Krytycznej stwierdzili parę miesięcy temu, że już osiągnęli cel, jaki sobie zakładali na początku, czyli popularyzowanie roweru jako środka transportu i ogłosili koniec Mas Krytycznych. Trochę szkoda, choć pamiętam, że Ty nie jesteś miłośnikiem MK. Jest tu dużo pasów rowerowych i przede wszystkim rowerem można jechać po bus pasie, co bardzo by się przydało w W-wie na przykład na Moście Poniatowskiego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Well, poczytaj sobie post w 'Babeczkach', gdzie żalę się ile czasu zajęło mi otwarcie konta tutaj...
    Juź dokładnie nie pamiętam. Ale pełen dostęp do konta (również przez Internet) był możliwy po ok. 3 tygodniach od pierwszej wizyty w banku... Na założenie konta trzeba się było umówić z jednodniowym wyprzedzeniem...

    OdpowiedzUsuń
  5. PS. Jak znajdziesz jakieś ładne, stare czasopisma ilustrowane. To wiesz... Ostatnio mam fazę na kolaże i byłabym przeszczęśliwa. (ale nie umrę jeśli nie będziesz mogła) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Poszukam. Przynajmniej będzie okazja do sprawdzenia, czy targ staroci przy Petőfi Csarnok jeszcze istnieje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na hasło "węgierski bank" reaguję agresją. Nie wiem, czy bardziej wkurzają mnie absurdy czy zacofanie. W polskim (państwowym!) Inteligo dokładnie 10 lat temu dostałem atrakcyjniejsze warunki, lepszą obsługę i nowocześniejsze technologie. O łupieniu mnie podatkiem bankowym przez tutejsze państwo za każdą wypłatę czy wymianę moich własnych pieniędzy nie wspomnę, żeby sobie ciśnienia nie podnosić.

    OdpowiedzUsuń