Dwa lata temu przeciwnicy obecnego (wciąż) rządu nagrali piosenkę i nakręcili klip pod tytułem "Nem tetszik a rendszer", czyli "Nie podoba mi się system", w którym wyliczają, co im się w kraju nie podoba.
Nem tetszik a rendszer.
Co się nie podobało? To, że dyplomy ukończenia szkół nie mają żadnej wartości, ze Węgrzy muszą emigrować, że wszyscy się boją, że "w moim imieniu robią głupoty", że biedni muszą za wszystko płacić, itd, itd. Moją ulubioną frazą z tekstu jest zaczerpnięte z Madácha "Sok az az eszkimó, kevés a fóka" ("Wielu Eskimosów, mało fok"), tutaj w brzmieniu "Kevés az eszkimó, kevés a fóka" (więc i Eskimosów i fok mało)
W tym roku manifestacja otrzymała tytuł "A szabadság összeköt 1956-2013", czyli "Wolność łączy 1956-2013", link do wydarzenia tutaj.
Zdjęcie w tle przedstawia między innymi transparenty z napisami "MINIszterelnök", czyli "MINIpremier" (Miniszterelnök to po węgiersku premier) oraz "Rezsimcsökkentés", co jest bardzo zgrabną grą słowną z użyciem głównego hasła używanego obecnie przez rząd, czyli "rezsicsökkentés" - zmniejszenie opłat za mieszkanie (za gaz, wodę, etc). "Rezsimcsökkentés" zatem to poluzowanie reżimu.
Przypomnę tylko, że w roku 2006 zorganizowano prezentację pojazdów, które zostały wytoczone na ulice pięćdziesiąt lat wcześniej. Wieść gminna głosi, że jeden z bardziej żywotnych kombatantów pamiętających jeszcze, jak się uruchamia czołg, zrobił to ku uciesze gawiedzi i przerażeniu służb porządkowych.
Znalazło to od razu oddźwięk w literaturze. Noémi Szécsi w powieści "Utolsó kentaur" opisuje to następująco (tłumaczenie moje):
"Kropotkin
zatrzymał się na przystanku tramwaju 47 na placu Deáka,
bo stamtąd miał całkiem
ciekawy widok. Na ulicy Bajcsy-Zsilinszky'ego,
naprzeciwko grupy, w
której walczył Machno, stali policjanci uzbrojeni w tarcze, zaś z
bocznej ulicy
obserwowały ich setki
gapiów. W parku urządzonym w miejscu zburzonych bud na placu Deáka
zorganizowana była wystawa ku czci rewolucji,
złożona z obrazów
przedstawiających ciemiężycieli i bojowników o wolność. Treść
wystawy miała niebezpiecznie wiele analogii z aktualną sytuacją, atmosfera była tak naelektryzowana, że aż iskrzyło. Napis WOLNOŚĆ ułożony z liter
wielkości człowieka i czołg z epoki oddany w ręce młodzieży
czekały tylko w napięciu, aż przyjdzie im odegrać swoją rolę.
Bakunin
już dał znać, że niedługo przyjedzie, Kropotkin zadzwonił więc
do Emmy Goldman, z którą od lata stanowili parę. Chociaż czuł,
że jego starania nie przyniosą należytego efektu, to jednak chciał
dzielić przeżycia z ukochaną kobietą.
- Gdzie
możemy się spotkać? Musisz to zobaczyć!
- Nie
mogę przyjechać do Pesztu. Mama rano zawiozła mnie do Budy, do
babci.
- No
i? Urwij się.
- Zabroniła
mi. W Peszcie jest teraz niebezpiecznie.
- Nie
rozśmieszaj mnie. To bzdura. - powiedział zdenerwowany Kropotkin i
pomyślał o matce Emmy Goldman, którą w myślach nazywał już
„głupią matką Emmy”. Dotychczas wszystkie dziewczyny miały
„urocze mamy”, ale to już się skończyło, od teraz każda
kobieta ma „głupią matkę”.
- Dobra,
więc nie przejdziesz do historii, do cholery! - warknął do
telefonu i się rozłączył. Ale później, obserwując krążące
w powietrzu helikoptery i czarne postaci stojące na dachach, wysłał
jej parę miłosnych SMS-ów.
Bakunin
nie dotarł. Zatrzymał się w miejscu, z którego mógł obserwować
potyczkę grupy anarchistów z policją i nie chciał się stąd
ruszać. Kropotkin patrzył oczarowany, jak walczący zabierają
białe litery napisu WOLNOŚĆ,
znajdującego się koło straży pożarnej i budują z nich barykadę.
Robiło się coraz ciekawiej, więc ignorując zdrowy rozsądek
(mieli telefony
u różnych operatorów) zadzwonił do Bakunina i zdali sobie długą
relację z tego, co się u nich dzieje. Bakunin powiedział, że ze
swojego punktu obserwacyjnego widzi Machno w swetrze w paski, w
którym wygląda jak Pszczółka Maja (Machno zdjął kurtkę, pod
nią miał gruby sweter z rodzaju takich, w jakich chodzi się latem
i zimą), jak śmiejąc się, drażni policjantów, prawdopodobnie
rzucając grubymi słowami i rewolucyjnymi sloganami,
a w ręku ściska kawałek bruku.
Jeszcze
nie zdążyli się rozłączyć, gdy czołg ruszył.
- Cholera,
cholera, cholera! - wrzeszczał do telefonu Kropotkin, który stał
bliżej. Później Bakunin często powtarzał, że całe życie
będzie żałował, iż nie mógł zobaczyć, jak czołg pokonał
kilka metrów przy akompaniamencie krzyku tłumu. Zanim się
zorientował, w pojeździe skończyła się benzyna i stanął.
Nagle
wydarzenia przyspieszyły. Policjanci, otrzymawszy rozkaz lub po
prostu straciwszy cierpliwość, przystąpili do ataku. Wojna
pozycyjna dobiegła końca, postaci w kominiarkach, dzierżące
tarcze z pleksi ruszyły na gestykulującą przed ich nosami grupę,
na gapiów za ich plecami i na rozchodzących się już uczestników
zgromadzenia na placu Astoria.
Kropotkin
nie wierzył własnym oczom, że racjonalni ludzie władzy działają
w tak irracjonalny sposób i traktują tak samo i smutnych
uczestników zgromadzenia i jego przeciwników
i zwykłych gapiów. Ale nie było czasu na niedowierzanie, bo nad
głowami właśnie rozpylono
gaz łzawiący.
Na
wpół oślepiony wsiadł na rower. Zawahał się, kołatało mu w
głowie pytanie, co stało się z innymi? Chciał być z nimi. Ale za
nim już kłębił się dym, świszczały gumowe pociski, ludzie
biegali. Odezwała się w nim potrzeba ucieczki. Znów wskoczył na
rower, ale samotne przechodzenie przez to dające siłę przeżycie,
przez to poczucie, że stoi po stronie sprawiedliwości i walczy o
wolność, byłoby męką. Kręcił się, prychał, śmiał się
histerycznie."
jako znany ekspert ds. literatury węgierskiej chcialem zapytac czy tam aby nie ma literowki w nazwisku autorki :)
OdpowiedzUsuńBtw pusc to do Czarnego z zapytanie czy nie chca wydac calosci. Skoro wydali Ugrofińską wampirzycę, może pójdą za ciosem? W każdym razie ja chętnie bym przeczytał :)
Dzięki, mój Wielki Korektorze. Już poprawiłam. A do Czarnego i w parę innych miejsc to ja to puściłam dwa lata temu, ale bezskutecznie. Mam przetłumaczoną całość, jeśli satysfakcjonuje Cię czytanie na kompie, to podeślę.
OdpowiedzUsuńooo, bardzo chętnie, ale za da tygodnie :)
OdpowiedzUsuńoczywiscie najpierw w ogole nie zwrocilem uwagi nazwisko autorki, ale przy zdaniu o uroczych matkach i głupich matkach coś mi zaczęło znajomo pachniec. Cofnąłem się do tego nazwiska, zdjąłem z półki Wampirzyce i porównałem :)
Ooooo, to i ja poproszę!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością, tylko dajcie mi chwilę na przejrzenie tego jeszcze raz świeżym okiem
OdpowiedzUsuń