niedziela, 7 grudnia 2014

Western po węgiersku

Na film "Délibáb" czekałam z ciekawością, bo poprzedni film Szabolcsa Hajdú, "Bibliotheque Pascal", był majstersztykiem i świetnie wpisał się w moje upodobanie do przeplatania jawy i snu, rzeczywistości i wyobraźni, życia i literatury.  Tu można sobie obejrzeć trailer.

Przy "Délibáb" ("Fatamorgana") czekało mnie zaskoczenie, to reżyser poszedł całkowicie w stronę kina gatunkowego, a na dodatek wybrał gatunek trochę przykurzony, czyli western. Konsekwentnie buduje fabułe z wszystkich elementów charakterystycznych dla tego rodzaju. Jest preria, czyli puszta. Dla jasności - nie jest to puszta udająca prerię, tylko akcja została osadzona na tym środkowoeuropejskim stepie.

Mamy dobrego i uciśnionego bohatera - ciemnoskórego piłkarza z Wybrzeża Kości Słoniowej, który ukrywa się na puszcie przed konsekwencjami sprzedanego meczu. Za cały majątek ma torbę z kilkoma ubraniami i piłką futbolową, jak się poźniej okażę, będącą jednocześnie skarbonką.

Mamy rownież niewolników - piłkarz trafia bowiem na odciętą od świata farmę, na której odbywa się wyzysk wieśniaków i zmuszanie ich do pracy wspomagającej bliżej nieokreśloną działalność przestępczą. Są pilnowani przez nadzorców sprawujących swoją misję z wysokości końskiego grzbietu (mamy więc również złych).

No i jak na western przystało, mamy złoto, czyli skarb, innymi słowy wspomnianą wcześniej piłkę wypełnioną gotówką, o którą toczy się walka wręcz, przeradzająca się potem w regularną strzelaninę.

Jest również piękna kobieta (Orsolya Török-Illyés), która przechodzi od trwania przy boku Złego do walki u boku Dobrego.

No i właściwie wszystko jest, tylko jakoś nie pociąga. A moze nawet Szabolcs Hajdú nie potrafi sprawić, bym polubiła westerny?

Dla chętnych trailer tu.