niedziela, 9 listopada 2014

VAN valami furcsa és megmagyarázhatatlan albo For some inexplicable reason

No i jeszcze jedna debiutancka, pełna absurdu komedia o trzydziestolatku który próbuje wejść w prawdziwy, dorosły świat, tylko okazuje się, że ten świat jakoś tak go do końca nie chce, a na pewno takiego go nie chce. Znak czasów z tym wchodzeniem w dorosłość czy coś?

Kim jest bohater? Ma na imię Áron, ma 29 lat, niedawno skończył studia na wydziale filmoznawstwa, rzuciła go dziewczyna, nie może znaleźć pracy (ale nie oszukujmy się, nie szuka jej zbyt energicznie) i jest introwertykiem rzuconym w świat, który introwertyzmu, delikatnie mówiąc, nie ceni.

Jak wygląda życie Árona? Codziennie chodzi na obiad do rodziców, gdzie wysłuchuje pytań o poszukiwanie pracy i dziewczynę (przypomnijmy - nie ma ani jednego ani drugiego) oraz monologów matki o wyższości węgierskich pomidorów nad niewęgierskimi. On jest tym, który na kolanach zmywa pod stołem wymioty, gdy przy stole cała rodzina gratuluje dziewczynie brata ciąży. Gdy Áron zatrudnia się na zmywaku w restauracji brata, nie może w spokoju zmywać, bo zbyt zajmuje go podziwianie abstrakcyjnych wzorów pozostawionych na talerzach przez resztki potraw. W chwilach tęsknoty za byłą dziewczyną wyciąga za pomocą pęsety jej włosy z odpływu wanny.
W tramwaju, obserwując z niepokojem współpasażerów, czy przypadkiem któryś nie jest kontrolerem, zastanawia się: "dlaczego się boję, skoro mam miesięczny?". Gdy zdobywa się na odwagę by zapytać w biurze komunikacji miejskiej o kontrolerkę, która mu się spodobała, zaczyna słowami: "Chciałbym porozmawiać z jednym z kontrolerów. Bez obaw, nie chcę go pobić."  Kto nie rozumie dowcipu, tego odsyłam do filmu "Kontrolerzy" Nimróda Antala. W nielicznych chwilach bycia z kobietą sam na sam Áron dostaje neurotycznego słowotoku zaprzepaszczając tym samym szanse na kontynuowanie relacji.

W Áronie każdy chyba znajdzie trochę z siebie, a sympatia reżysera, scenarzysty, operatora i  kompozytora muzyki, który buduje postać bohatera z dużą pobłażliwością, udziela się i widzowi, to widać nawet w trailerze: http://www.youtube.com/watch?v=rbyOcZHGjZc

To jeszcze nie wszystko - twórcy mieli również świetny pomysł na promocję filmu. Otóż kto chciał film obejrzeć przed premierą, mógł w tym celu zamówić sobie pokaz specjalny. Za 10 000 forintów (poniżej 150 złotych) sala kinowa przejeżdżała i wyświetlała film dla maksymalnie 6 widzów. Jak to możliwe? Ano tak:


Tutaj strona, skąd pochodzi zdjęcie: mozibus
Fajne?
Dla chętnych jeszcze artykuł o filmie po angielsku:
http://welovebudapest.com/culture/for.some.inexplicable.reason.is.a.truly.moving.motion.picture

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz