wtorek, 1 października 2013

od pierwszego wejrzenia...

Mam go! Wypatrzyłam, znalazłam, dałam się oczarować i zakochałam się z miejsca. Na początku miałam pewne obawy, bo co to za miłość z internetu, rzeczywistość może rozczarować. Powtarzałam sobie - nie wkręcaj się, jeszcze może się okazać, że ci nie pasuje. No ale jak zobaczyłam te zdjęcia, to trudno było się nie wkręcić... Im bliżej pierwszego spotkania, tym więcej pytań się pojawiało. Nawet znajomym porozsyłałam zdjęcia z poleceniem - zobaczcie, jaki piękny.
Spotkanie zostało umówione w Újpeszcie, cóż, dzielnica dobra, jak każda inna. Stoję, rozglądam się. I nagle... Jest! O czasie, bez choćby minuty spóźnienia. To dobrze wróży. I już było wiadomo, że się nie pomyliłam. Zdjęcia ani opis nie były ani trochę przesadzone. I za chwilę razem podążaliśmy w stronę domu. Dość długi spacer, jak na pierwsze spotkanie. Trochę się pogubiliśmy, ale jakże miło jest zgubić się w dobrym towarzystwie. I to spojrzenie, jakim obdarzyła nas dziewczyna na przejściu dla pieszych... Skąd to spojrzenie? Nooo, takiej urody nie spotyka się na co dzień. Zresztą, sami oceńcie:


















6 komentarzy:

  1. Piękny w rzeczy samej, żal że nie w Warszawie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naturalnie prowadzi się bardzo przyzwoicie. Nie ma tendencji do skoków w bok ani nic nie wskazuje na to, aby kiedykolwiek miał trafić do rynsztoka.

    OdpowiedzUsuń
  3. dziś dostał w prezencie U-locka i światełka i w weekend będziemy się lansować

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, po dwóch miesiącach dziarskiego pedałowania zostałam zaskoczona pytaniem:
    - Dorotka, a dlaczego ty nie używasz przerzutek?
    - Bo mówiłam ci, że nie mam, spójrz na rower.
    - Jak to nie masz? A co to jest? - zapytał kolega wskazując jakąś wajchę na ramie, której istnienie oczywiście zanotowałam wcześniej, ale myślałam, że to do regulacji linek hamulcowych, czy co.
    Tak więc drżyjcie budańskie wzgórza, które omijałam do tej pory z obawy o to, czy podjadę na rowerze bez przerzutek :-)
    Marcin, następnym razem stawiam się u Ciebie rowerem, a nie tchórzliwie autobusem!

    OdpowiedzUsuń