czwartek, 17 października 2013

23 października

I jak co roku zbliża się 23 października - dzień święta narodowego na Węgrzech upamiętniającego powstanie z 1956 roku. I jak co roku odbędą się marsze środowisk z przeciwnych stron politycznej sceny.

Dwa lata temu przeciwnicy obecnego (wciąż) rządu nagrali piosenkę i nakręcili klip pod tytułem "Nem tetszik a rendszer", czyli "Nie podoba mi się system", w którym wyliczają, co im się w kraju nie podoba.
Nem tetszik a rendszer.

Co się nie podobało? To, że dyplomy ukończenia szkół nie mają żadnej wartości, ze Węgrzy muszą emigrować, że wszyscy się boją, że "w moim imieniu robią głupoty", że biedni muszą za wszystko płacić, itd, itd. Moją ulubioną frazą z tekstu jest  zaczerpnięte z Madácha "Sok az az eszkimó, kevés a fóka" ("Wielu Eskimosów, mało fok"), tutaj w brzmieniu "Kevés az eszkimó, kevés a fóka" (więc i Eskimosów i fok mało) 

W tym roku manifestacja otrzymała tytuł "A szabadság összeköt 1956-2013", czyli "Wolność łączy 1956-2013", link do wydarzenia tutaj.

Zdjęcie w tle przedstawia między innymi transparenty z napisami "MINIszterelnök", czyli "MINIpremier" (Miniszterelnök to po węgiersku premier) oraz "Rezsimcsökkentés", co jest bardzo zgrabną grą słowną z użyciem głównego hasła używanego obecnie przez rząd, czyli "rezsicsökkentés" - zmniejszenie opłat za mieszkanie (za gaz, wodę, etc). "Rezsimcsökkentés" zatem to poluzowanie reżimu.

Przypomnę tylko, że w roku 2006 zorganizowano prezentację pojazdów, które zostały wytoczone na ulice pięćdziesiąt lat wcześniej. Wieść gminna głosi, że jeden z bardziej żywotnych kombatantów pamiętających jeszcze, jak się uruchamia czołg, zrobił to ku uciesze gawiedzi i przerażeniu służb porządkowych. 

Znalazło to od razu oddźwięk w literaturze. Noémi Szécsi w powieści "Utolsó kentaur" opisuje to następująco (tłumaczenie moje):

"Kropotkin zatrzymał się na przystanku tramwaju 47 na placu Deáka, bo stamtąd miał całkiem ciekawy widok. Na ulicy Bajcsy-Zsilinszky'ego, naprzeciwko grupy, w której walczył Machno, stali policjanci uzbrojeni w tarcze, zaś z bocznej ulicy obserwowały ich setki gapiów. W parku urządzonym w miejscu zburzonych bud na placu Deáka zorganizowana była wystawa ku czci rewolucji, złożona z obrazów przedstawiających ciemiężycieli i bojowników o wolność. Treść wystawy miała niebezpiecznie wiele analogii z aktualną sytuacją, atmosfera była tak naelektryzowana, że aż iskrzyło. Napis WOLNOŚĆ ułożony z liter wielkości człowieka i czołg z epoki oddany w ręce młodzieży czekały tylko w napięciu, aż przyjdzie im odegrać swoją rolę.
Bakunin już dał znać, że niedługo przyjedzie, Kropotkin zadzwonił więc do Emmy Goldman, z którą od lata stanowili parę. Chociaż czuł, że jego starania nie przyniosą należytego efektu, to jednak chciał dzielić przeżycia z ukochaną kobietą.
- Gdzie możemy się spotkać? Musisz to zobaczyć!
- Nie mogę przyjechać do Pesztu. Mama rano zawiozła mnie do Budy, do babci.
- No i? Urwij się.
- Zabroniła mi. W Peszcie jest teraz niebezpiecznie.
- Nie rozśmieszaj mnie. To bzdura. - powiedział zdenerwowany Kropotkin i pomyślał o matce Emmy Goldman, którą w myślach nazywał już „głupią matką Emmy”. Dotychczas wszystkie dziewczyny miały „urocze mamy”, ale to już się skończyło, od teraz każda kobieta ma „głupią matkę”.
- Dobra, więc nie przejdziesz do historii, do cholery! - warknął do telefonu i się rozłączył. Ale później, obserwując krążące w powietrzu helikoptery i czarne postaci stojące na dachach, wysłał jej parę miłosnych SMS-ów.
Bakunin nie dotarł. Zatrzymał się w miejscu, z którego mógł obserwować potyczkę grupy anarchistów z policją i nie chciał się stąd ruszać. Kropotkin patrzył oczarowany, jak walczący zabierają białe litery napisu WOLNOŚĆ, znajdującego się koło straży pożarnej i budują z nich barykadę. Robiło się coraz ciekawiej, więc ignorując zdrowy rozsądek (mieli telefony u różnych operatorów) zadzwonił do Bakunina i zdali sobie długą relację z tego, co się u nich dzieje. Bakunin powiedział, że ze swojego punktu obserwacyjnego widzi Machno w swetrze w paski, w którym wygląda jak Pszczółka Maja (Machno zdjął kurtkę, pod nią miał gruby sweter z rodzaju takich, w jakich chodzi się latem i zimą), jak śmiejąc się, drażni policjantów, prawdopodobnie rzucając grubymi słowami i rewolucyjnymi sloganami, a w ręku ściska kawałek bruku.
Jeszcze nie zdążyli się rozłączyć, gdy czołg ruszył.
- Cholera, cholera, cholera! - wrzeszczał do telefonu Kropotkin, który stał bliżej. Później Bakunin często powtarzał, że całe życie będzie żałował, iż nie mógł zobaczyć, jak czołg pokonał kilka metrów przy akompaniamencie krzyku tłumu. Zanim się zorientował, w pojeździe skończyła się benzyna i stanął.
Nagle wydarzenia przyspieszyły. Policjanci, otrzymawszy rozkaz lub po prostu straciwszy cierpliwość, przystąpili do ataku. Wojna pozycyjna dobiegła końca, postaci w kominiarkach, dzierżące tarcze z pleksi ruszyły na gestykulującą przed ich nosami grupę, na gapiów za ich plecami i na rozchodzących się już uczestników zgromadzenia na placu Astoria.
Kropotkin nie wierzył własnym oczom, że racjonalni ludzie władzy działają w tak irracjonalny sposób i traktują tak samo i smutnych uczestników zgromadzenia i jego przeciwników i zwykłych gapiów. Ale nie było czasu na niedowierzanie, bo nad głowami właśnie rozpylono gaz łzawiący.

Na wpół oślepiony wsiadł na rower. Zawahał się, kołatało mu w głowie pytanie, co stało się z innymi? Chciał być z nimi. Ale za nim już kłębił się dym, świszczały gumowe pociski, ludzie biegali. Odezwała się w nim potrzeba ucieczki. Znów wskoczył na rower, ale samotne przechodzenie przez to dające siłę przeżycie, przez to poczucie, że stoi po stronie sprawiedliwości i walczy o wolność, byłoby męką. Kręcił się, prychał, śmiał się histerycznie."


5 komentarzy:

  1. jako znany ekspert ds. literatury węgierskiej chcialem zapytac czy tam aby nie ma literowki w nazwisku autorki :)
    Btw pusc to do Czarnego z zapytanie czy nie chca wydac calosci. Skoro wydali Ugrofińską wampirzycę, może pójdą za ciosem? W każdym razie ja chętnie bym przeczytał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, mój Wielki Korektorze. Już poprawiłam. A do Czarnego i w parę innych miejsc to ja to puściłam dwa lata temu, ale bezskutecznie. Mam przetłumaczoną całość, jeśli satysfakcjonuje Cię czytanie na kompie, to podeślę.

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo, bardzo chętnie, ale za da tygodnie :)
    oczywiscie najpierw w ogole nie zwrocilem uwagi nazwisko autorki, ale przy zdaniu o uroczych matkach i głupich matkach coś mi zaczęło znajomo pachniec. Cofnąłem się do tego nazwiska, zdjąłem z półki Wampirzyce i porównałem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z przyjemnością, tylko dajcie mi chwilę na przejrzenie tego jeszcze raz świeżym okiem

    OdpowiedzUsuń