poniedziałek, 7 października 2013

Najnowszy film Jánosa Szásza

Niedawno na ekrany węgierskich kin trafił najnowszy obraz Jánosa Szásza. Reżyser znany jest części polskich widzów, wystarczy przypomnieć jego "Braci Witmanów" ("Witman fiúk") z 1997 roku ze świetną rolą Dominiki Ostałowskiej oraz późniejsze "Opium: dziennik kobiety szalonej" ("Ópium: egy elmebeteg nő naplója"), pokazywane na Festiwalu Nowe Horyzonty w 2008 roku.

Ostatni obraz Szásza nosi tytuł ""A nagy füzet", czyli "Duży zeszyt". Tytułowy przedmiot zostaje sprezentowany kilkuletnim bliźniakom przez ojca (bardzo dobra rola znanego z "Festen" Ulricha Thomsena, który pojawił się też w wyżej wspomnianym "Opium"), gdy ten, w pierwszej połowie lat czterdziestych, wyrusza na wojnę. Chłopcy mają zapisywać w notesie wszystko, co się u nich dzieje, co usłyszą, zobaczą, czego się dowiedzą, słowem ma być namiastką rodzica podczas jego, któż wie jak długiej, nieobecności. Jak można wnosić z czasów, w których rozgrywa się historia, wydarzenia, które za chwile staną się udziałem bliźniaków, nie należą do łatwych. Wystarczy wspomnieć, że zostają przez matkę umieszczeni na wsi, u babki, która mimo, że widzi ich pierwszy raz w życiu, nie znosi z całego serca od pierwszej minuty, racjonuje pożywienie i nie zwraca się do chłopców inaczej niż "sukinsynu". Widz nie wie, co wydarzyło się w przeszłości w tej rodzinie, ale cokolwiek to nie było, musiało być przerażające. Taka nienawiść nie rodzi się z powodu błahostek.

Bracia (co znamienne, przez cały film nie dowiadujemy się nawet, jak mają na imię) sumiennie wypełniają przyrzeczenie dane ojcu i zapełniają kolejne strony zeszytu opisami potwornej codzienności i rysunkami żołnierza strzelającego do ofiary (nie żałują przy tym czerwonej kredki i kolejne etapy rozwoju sytuacji szkicują w samym roku kartek, tak aby przy szybkim przekartkowaniu stworzyć wrażenie animacji). Gdy w akcie zemsty zabijają najpiękniejszego kurczaka babki, z niemałą satysfakcją wklejają do zeszytu zakrwawione pióra.

Dla miłośników Jánosa Szásza kolejne potwierdzenie jego niezłej formy, dla nieznających jego filmów - mocne uderzenie. Film na razie nie do zobaczenia w Polsce, ale zdajmy się na Romana Gutka. Tu znajdziecie trailer.



3 komentarze:

  1. Ciekawam bardzo! "Witman fiuk" jest bardzo dobrym filmem; niestety nie widziałam "Opium...".

    P.S. Wizja zeszytu, jako milczącego ojca bardzo życiowa... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. chcęto! chociaż pana nie znam nic a nic :)

    OdpowiedzUsuń